wtorek, grudnia 15
Nic nie jest tym na co wygląda
Taka mnie naszła konstatacja parę dni temu, w jakimś absurdalnym miejscu zapewne, ale nie pamiętam dokładnie w jakim.
No bo tak sobie pomyślałam:
Ja nie wyglądam na siódmy miesiąc ciąży, a na trzeci, albo i nawet drugi.
Waga mojej córki nie wygląda na początek siódmego miesiąca ciąży a na zdecydowanie więcej.
Jej nogi nie wyglądają na ludzkie, a na bocianie.
A ona sama wygląda jak żaba na autostradzie, co skonstatował z kolei pan ginekolog wywołując na mojej twarzy bliżej nieokreślony grymas, a na twarzy mojej córki nie wiem jaki, bo zasłaniała się stopami.
Miłka wygląda na psa, ale w głębi serca nosi koci grzbiet.
Miłka wygląda też na sukę, ale z iście samczym zaangażowaniem obsikuje wszelakie drzewa, krzewy i kępki traw z nogą zadartą wysoko tak, że sama chciałabym umieć się tak rozciągać.
Życie wygląda na beztroskie, ale jest całkiem troskie.
A troski wyglądają groźnie, a tak naprawdę są całkiem przezroczyste.
Moja zupa pomidorowa wygląda na niezłą brejkę.
A moja twarz wygląda na bardzo zmęczoną.
A ja wyglądam tak jakbym chciała a nie mogła.
A mogę, tylko nie chcę.
A jakbym chciała to bym wyglądała inaczej.
I cały świat by wyglądał inaczej.
I słońce by wyglądało.
Zza chmur.
Trochę częściej.
I ptaki by wyglądały jakby śpiewały.
I ta kobieta z parasolką by wyglądała. Jakoś.
I ten pan by wyglądał ładnie przy niej.
I sąsiadka by tak nie wyglądała przez to okno.
Tak bezwiednie analizowałam wygląd wszelakiego stworzenia popijając coś, co wyglądało jak herbata, aż wreszcie wybił mnie z mojego transu dziwny monolog osoby siedzącej obok.
To jakaś licealistka tłumacząca zapalczywie innym licealistom wszystkie etapy mitozy i mejozy, czyli podziałów komórkowych precyzyjnie rozdzielających materiał genetyczny.
Najpierw przypomniałam sobie, że z genetyki miałam szóstkę w liceum.
Potem pomyślałam o tych chromosomach stacjonujących aktualnie w mojej macicy.
Później popatrzyłam na nich i ich pełne zaangażowanie w struktury, o których pojutrze, najdalej za pięć dni, jeśli wtedy mają sprawdzian, nie będą pamiętać, i które tym bardziej nie przejdą im przez myśl gdy sami będą zostawać rodzicami.
Potem poczułam się staro i zaczęłam się zastanawiać czy równie staro wyglądam.
Bo w zasadzie wyglądać można łatwo.
Wychodząc spojrzałam na kelnerkę.
„Nic nie jest tym na co wygląda, albo ja po prostu nie założyłam dzisiaj okularów” - wymsknęło mi się bardzo filozoficznie.
Dopiero jej zmieszany jak mój na wizycie u ginekologa wyraz twarzy pozwolił mi stwierdzić, że nie tylko powiedziałam to w swojej głowie, ale raczyłam podzielić się mym odkryciem z resztą świata.
Tak by to na dzisiaj wyglądało.
Podpisano: Nomatka
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz