O co chodzi z tymi statystykami?
Patricia Kuhl zajmująca się zagadnieniem przyswajania języka
przez dzieci przeprowadziła badania skupiające się na pierwszym krytycznym
momencie w ich rozwoju, w którym to dzieci próbują ustalić, które dźwięki wiążą
się z ich ojczystym językiem. Eksperyment, którego omówienie znajdziecie w tym
wystąpieniu: Patricia Kuhl TheLinguistic Genius of Babies, wykazał,
że dzieci potrafią odróżniać wszystkie dźwięki każdego języka.
Umiejętność ta zaczyna jednak zanikać już przed ukończeniem
pierwszego roku życia, kiedy to następuje specjalizacja językowa ukierunkowana
na język ojczysty.
Nauka języka spowalnia, kiedy nasze statystyki rosną i zaczynają
się stabilizować.
Bardzo ciekawe wyniki przyniosło badanie, podczas którego
amerykańskie dzieci, które nigdy wcześniej nie miały styczności z językiem
mandaryńskim, odbyły dwanaście sesji, podczas których mówiono do nich w języku
mandaryńskim. Badanie zostało przeprowadzone w krytycznym okresie dla nauki
języka wspomnianym powyżej.
Co się okazało?
Dzieci poddane sesjom z językiem mandaryńskim były równie dobre
w odróżnianiu dźwięków tego języka jak dzieci tajwańskie, które osłuchiwały się
z nim od ponad dziesięciu miesięcy, czyli od urodzenia.
Zatem okres ten wydaje się być kluczowy jeżeli chodzi o
wprowadzenie dodatkowego języka w rozwoju dziecka i zdecydowanie zwiększa
szansę na jego dobre przyswojenie w późniejszym etapie nauki.
Co na to neurobiologia?
Według wiedzy z zakresu neurobiologii nauka w szkole, ogólnie, a
języka w szczególności jest mało efektywna. Mózg najlepiej czuje się w
sytuacji, w której przyswaja wiedzę doświadczając, odczuwając emocje, wiążąc
zdobywaną wiedzę ze swoimi działaniami i zainteresowaniami. Najlepiej uczymy
się w ruchu, zwłaszcza jeżeli nasze ręce są aktywne.
A zatem czy można sobie wyobrazić lepsze warunki do nauki języka
jak wszelkie zabawy i doświadczanie go w codziennych sytuacjach przez małe
dziecko chłonące bodźce niczym gąbka?
I czy można wyobrazić sobie gorsze warunki niż siedzenie w ławce
w sali i słuchanie o abstrakcyjnych regułach gramatycznych, których trzeba się
„wykuć na pamięć”, bo przecież inaczej nie jesteśmy w stanie używać języka?
Rozwinięcie kwestii systemu edukacji i jego efektywności
znajdziecie w jednym z poprzednich wpisów: O tym dlaczego JohnLennon nie zrozumiał pytania, czyli co w edukacji leży i kwiczy.
Jakie korzyści płyną z dwujęzyczności?
Pominę te, nazwijmy je, praktyczne, które wiążą się ściśle z
lepszymi perspektywami w życiu zawodowym. Skupmy się zaś na tych korzyściach,
które otrzymuje nasz mózg.
Jak wspomniałam w nagraniu, język determinuje w dużym stopniu
nasze postrzeganie świata. Znajomość dodatkowego języka pozwala nam na szerszą
perspektywę, głębszą percepcję.
Przytoczę tu anegdotę Evy Hoffman, kanadyjskiej pisarki
polsko-żydowskiego pochodzenia. W swoich zapiskach opowiada o wątpliwościach,
które nią targały w związku z zamążpójściem. Decyzja, ku której się skłaniała,
była odmienna w zależności od tego, czy myślała w języku polskim czy
angielskim.
Metaświadomość językowa i dywergencyjność myślenia
Znajomość dwóch lub więcej języków pozwala dzieciom szybciej
uzyskać tzw. metaświadomość językową – uzmysłowienie sobie, że język to kod
komunikacyjny, który podlega określonym regułom.
Ponadto zaobserwowano, że dzieci dwujęzyczne mają wyższy poziom
myślenia rozbieżnego (dywergencyjnego), czyli takiego, które zakłada wiele
punktów widzenia i różne możliwości przy rozwiązywaniu problemów. Myślenie
takie jest podstawą twórczości, a także ułatwia selektywną uwagę, dzięki której
spośród natłoku bodźców, możemy skupić się na tych, które uznamy za istotne.
Dwu- lub wielojęzyczność spowalnia starzenie się mentalne.
Badania wykazały, że u osób ze zdiagnozowaną chorobą Alzheimera,
które posługiwały się więcej niż jednym językiem, objawy choroby pojawiały się
średnio 4-5 lat później niż u pozostałych badanych.
A tu możecie poczytać o skutkach ubocznych dwujęzyczności. ;)
Jakie są sposoby wprowadzania dwujęzyczności?
O dwujęzyczności równoczesnej, symultanicznej,
mówimy najczęściej jeżeli chodzi o pary mieszane, w których każde z rodziców
mówi innym językiem, lub jeśli rodzice mówią w tym samym języku, ale dziecko
spędza bardzo dużo czasu z osobą/osobami władającymi innym od rodziców
językiem.
W tym wypadku ważne jest, by każda osoba obcująca z dzieckiem
odpowiadała za jeden język. Jeśli rodzice będą mieszać języki formułując
komunikaty do dziecka, nie będzie ono w stanie odróżnić, że są to dwa różne
języki i zaburzy to jego proces przyswajania języka.
Według badań ta strategia (jedna osoba-jeden język) jest dla
dziecka najbardziej naturalna i najskuteczniejsza.
Ale,
możemy również przyjąć strategię miejsca lub czasu.
W strategii miejsca umawiamy się, że w jednej przestrzeni mówimy
wyłącznie w jednym języku, a w innej drugim. Natomiast w strategii czasu
wyznaczamy konkretne dni, np. od poniedziałku do czwartku jeden język i od
piątku do niedzieli drugi.
Minusy dwujęzyczności symultanicznej?
Może dojść do sytuacji, w której, gdy języki nie zostają
opanowane w identycznym stopniu, następuje przepaść komunikacyjna, zwłaszcza w
momentach, gdy chcemy wyrazić emocje, bowiem emocje przekazuje się w sposób
satysfakcjonujący w języku, który znamy najlepiej.
To z kolei może prowadzić do problemów emocjonalnych i
tożsamościowych. Według badań, by nie zaburzyć rozwoju dziecka, ważne, by
język, którym władają rodzice lub jeden z rodziców był utrzymywany w sytuacji,
gdy język społeczności, w której przebywa dziecko, różni się od tego języka.
Dwujęzyczność sekwencyjna ma miejsce, kiedy rodzina przebywa na emigracji. Drugi język
jest nabywany jako kolejny, w momencie, kiedy dziecko rozpoczyna życie w społeczności
poza rodzinnym domem.
Minusy dwujęzyczności sekwencyjnej?
Ten sposób może generować na początku trudności z odnalezieniem
się w grupie rówieśników. A także późniejsze problemy w relacji dziecko-rodzic,
bowiem rodzice, którzy nie rozumieją języka kraju, w którym się znaleźli, nie
są w stanie być mentorami dla swoich dzieci, nie potrafią wytłumaczyć,
wszystkiego co się dzieje wokół, co utrudnia dzieciom kształtowanie poczucia
bezpieczeństwa i tożsamości.
Jednak są to sytuacje, które wynikają z braku świadomości
rodziców i chęci starań. W innym przypadku powyższa sytuacja dwujęzyczności
niesie ze sobą ogromne korzyści ze zdobyczy dwóch kultur w jakich wychowuje się
dziecko.
Wiecie ile języków jest w stanie opanować małe dziecko?
Małe dziecko jest w stanie nauczyć się czterech języków,
dopiero piąty wprowadzony w tym samym czasie co pozostałe, może powodować
trudności.
Cztery.
A my się zastanawiamy nad dwoma. :)
Oczywiście wszystko dla ludzi. Nie mam na myśli sytuacji, gdzie
nadambitni rodzice przebodźcowują swoje dzieci, by „wycisnąć” z nich jak
najwięcej.
A wcale nie trzeba takiego wysiłku, jaki oni podejmują,
wystarczy trochę samozaparcia, dobrych chęci i świadomości jak w naturalny
sposób wplatać język w życie dziecka, by dla wszystkich stało się to po prostu
dobrą zabawą, a nie stresującym zajęciem.
Jestem entuzjastką poznawania nowych języków i idącego za nimi
sposobu percepcji świata nawet teraz. Żałuję, że nie zaczęłam od razu, że nie
dostałam takich możliwości, jakie chciałabym zapewnić swojemu dziecku.
Myślę, że to dobry moment, żeby zastanowić się nad tą
kwestią. Być może dziecko stanie się dla Was świetną motywacją do Waszego
osobistego rozwoju.
Jeśli macie jakieś pytania lub doświadczenia z dwujęzycznością,
którymi chcecie się podzielić, zapraszamy do komentowania.
I na koniec przykład z mojej praktyki z dziećmi dwujęzycznymi,
który mnie swego czasu rozbawił do łez. Pomieszanie gramatyki hiszpańskiej i
polskiej u małego Hiszpana. Ubiera się. Pytam go co robi. A on używając
czasu teraźniejszego z gramatyki hiszpańskiej i czasownika ubierać z gramatyki
polskiej odpowiada uśmiechnięty:
Estoy ubierandome.
Dobrej zabawy w odkrywaniu codziennego świata na nowo!
Podpisano: Nomatka
dziecisawazne.pl/maly-poliglota-kiedy-zaczac-uczyc-dziecko-jezykow-obcych
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz