środa, kwietnia 13



Zapraszamy Was na naszą stronę nomatka.pl, gdzie znajdziecie wpisy dotychczasowe 
i wszystkie nowe!

Podpisano: nomatka&nomadek

 

piątek, marca 25

Się zrobi, się wydaje















Witajcie w świecie dorosłych mówiących do dzieci, gdzie bezosobowe zdania powiewają na wietrze niczym flagi, by przypadkiem owo małe istnienie SIĘ NIE POCZUŁO do bycia indywiduum. 

Reprezentant uśrednionej masy. 
Mały bezmyślny pasażer, który dokoptował się na gapę i nie wie dokąd jedzie, ale coś go pcha, więc się porusza mimochodem do przodu. 

Nie wiem skąd to poirytowanie, gdy w Rossmanie czekając w kolejce, widzę dziewczynkę, która chce soczek i która soczku nie dostaje, bo ma taki podobno w domu, więc ona płacze, ale ten płacz taki odegrany, że się nie zanosi, tylko łzy spływają, a ona może bez zająknięcia wymówić, że ona chce, że ona chce. 

I mama ją wyprowadza ze sklepu, żeby już nie irytowała. 

Ja wychodzę po chwili, a one przed czekają na tatę, który czeka w kolejce jeszcze w. 

Patrzę na tę młodą indywidualną twarz i chcę dostrzec jakąś iskrę życia. 

I jeszcze bardziej się irytuję. 

Bo widzę taką kupę komórek ludzkich, którą okrywa powłoka skórna i trochę warstw ubrań.  

I ta cała masa chodzi wte i wewte, a raczej się wlecze, przelewa, osiąga poziom zblazowania jakiego jeszcze chyba nie dane mi było uświadczyć. 

I te oczy jak u zombie. 

I ta mina, taka mina, że no nie mogę. 
Mam ochotę podejść i trzasnąć, wstrząsnąć, odwrócić do góry nogami, krzyknąć, ryknać: gdzie tu jest życie do cholery?! 

Może wtedy by zaczęła płakać, ale tak prawdziwie, że by oddechu nie mogła złapać i stawiałaby kroki konkretnie odtąd-dotąd, bez galaretowatego "pomiędzy". 

Strasznie mi głupio, że brakuje mi prawdziwości, i że szukam jej u tych, u których jeszcze jest szansa ją spotkać, a tam odbijam się od przezroczystych źrenic.

Przykro mi, że wieje nudą na kilometr dla takiego indywiduum, że kamyk to jest scenografia chodnika, niezauważony punkt. 
I nieba się nie zauważa. 

Zauważa się słodycze w sklepie, bo trudno je przeoczyć, skoro ktoś świadomie układa je co do milimetra tak, żebyś potknął się o nie systemem wzrokowym. 

Zresztą co to jest za zauważanie jak już nie istnieje coś takiego jak wewnętrzne skupienie. 

Dziś jestem wściekła, chociaż nie mam okresu. 

Nie chcę świata małych zombie. 

Nie chcę lekarzy, którzy mówią mi z uśmiechem na ustach o trupkach przy porodzie. 

Nie chcę lekarzy, którzy nie słuchają, tylko napierdalają wyuczonymi regułkami.

Nie chcę ludzi, którzy traktują mnie jak case study. 

Nie chcę musieć oglądać nawet jak nie chcę kolorowych reklam, które ryją mózg. 

Chcę urodzić.
Sama.
Ja.
Ona.
Macica.
On.
I pies. 

I tyle na temat nie-wiadomo-którego-tygodnia-ciąży. 

Podpisano: Nomatka

PS I się nie będzie leczyć wódką. Bo się jest w ciąży. I co najwyżej można sobie zjeść banana.
I się patrzeć, jak oni piją.



sobota, marca 19

Ułożenie pośladkowe a cesarskie cięcie








Zatem zacznijmy od pozycji płodu w macicy przed porodem, zwaną położeniem płodu, którą określa się w stosunku do pionowej pozycji macicy (góra-dół).

Dzieci przyjmują pozycję porodową najczęściej między 32 a 36 tygodniem ciąży. Najczęściej, co nie oznacza zawsze. Zdarza się, że dzieci zmieniają pozycję tuż przed porodem. Nie tylko tydzień przed, dzień przed, ale nawet parę godzin przed.

Pozycja, o której mówiłam w nagraniu nosi nazwę położenia podłużnego miednicowego, gdzie główka płodu skierowana jest w górę macicy. 
Położenie to możemy podzielić na kilka rodzajów ze względu na ułożenie dolnych części ciała płodu:

- położenie miednicowe zupełne – część przodująca płodu to pośladki i stópki

- położenie miednicowe niezupełne, które z kolei dzieli się na:


  •          położenie miednicowe pośladkowe
  •         położenie miednicowe kolankowe
  •          położenie miednicowe stópkowe



Jeśli mówimy o położeniu podłużnym główkowym istotne jest ułożenie głowy płodu, jeśli zaś przodują dolne części ciała, ich ułożenie decyduje o możliwości porodu naturalnego przy położeniu podłużnym miednicowym.

Zatem jak widzicie, ułożenie miednicowe nie musi od razu oznaczać cesarskiego cięcia.

Więcej na temat ułożeń płodu i ustawień płodu (czyli określenia w kierunku której ściany macicy zwrócone są plecy płodu) znajdziecie w linkach pod wpisem.

Idealna pozycja do rodzenia to ustawienie, w którym płód położony jest główką w dół, twarzą w kierunku kręgosłupa kobiety, a tył głowy płodu – potylica – zwrócony jest w stronę jej brzucha.

Co możemy zrobić, jeśli jest inaczej?

Tak naprawdę nie wiem.

I chyba nikt nie wie. 

Bo jak można sprawdzić, czy wykonywanie różnego rodzaju ćwiczeń, wizualizacji, czy masażu rzeczywiście wpływa na ostateczny obrót?

Są kobiety, które nie ćwiczą i dzieci się obracają prawidłowo. 

Są kobiety, które próbują i niczego to nie zmienia. 

Są też i takie, które próbują i dziecko się obraca, lecz nie wiadomo czy to na skutek ćwiczeń, czy naturalnego procesu, który i tak by zaszedł.


Ale, czy nie warto spróbować? To nic nas nie kosztuje, być może pomaga, a nawet jeśli nie samemu dziecku, to na pewno nam, żebyśmy miały poczucie, że zrobiłyśmy wszystko, co było można zrobić i nie obarczały się później niepotrzebnie wyrzutami sumienia.

Podzielę się z Wami tym, co mnie udało się znaleźć, a jeśli Wy macie jakieś swoje sposoby, piszcie o nich w komentarzach. :)
  
Ćwiczenia.

Jest taka ciekawa strona: http://spinningbabies.com/start, gdzie znajdziecie dokładny opis różnych ćwiczeń i pozycji, które warto przyjmować, żeby umożliwić maleństwu obrót.

Przede wszystkim dużo się ruszajcie. Nie pozostawajcie w jednej pozycji zbyt długo, bo to generuje w ciele napięcia, a nam zależy na tym, żeby być jak najbardziej rozluźnionymi.

Siedząc pamiętajcie, żeby kolana były niżej niż biodra, szeroko rozstawione, by zrobić jak najwięcej miejsca dla dziecka. Czyli zakładanie nogi na nogę, na czym ja nagminnie się łapię, odpada. Jadąc samochodem podkładajcie sobie poduszkę, tak by również utrzymać pozycję – kolana niżej niż biodra.

Śpimy, leżymy na lewym boku, podkładając poduszki między nogi i pod brzuch, tak by ciężar ciała kobiety jak najmniej wpływał na macicę. 

Ruszajcie miednicą, delikatnie nią bujajcie, zataczajcie kółka, może potańczcie swobodnie kołysząc biodrami, cokolwiek, co podsunie Wam wyobraźnia, tak by jak najbardziej się rozluźnić.

Forward-leaning Inversion, czyli pochylenie do przodu – to jedno z ćwiczeń, które rozluźnia więzadła krzyżowo-maciczne, wygląda tak:





 
Przeciwwskazania do tej pozycji to ryzyko udaru, nadciśnienie, jaskra, duża ilość wód płodowych.
Nie wykonuj go po posiłku, bo może wywołać zgagę. Również wtedy, kiedy dziecko gwałtownie reaguje, jeśli odczuwasz ból inny od tego wynikającego z rozciąganych więzadeł, jeśli nie masz siły, by utrzymać ciężar ciała na rękach.

Dokładny opis pozycji znajdziecie na stronie spinning babies lub na polskim forum, gdzie część ćwiczeń zostało przetłumaczonych. 


Kolejne ćwiczenie to podwijanie miednicy. Przyjmujemy pozycję na czworaka, podpierając się na rękach i kolanach. Plecy trzymamy prosto. Następnie ruszamy miednicą i dolną częścią pleców, tak by podwinąć miednicę pod spod, schować ją, ćwiczenie przypomina koci grzbiet. Ramiona i łopatki pozostają bez ruchu, a głowie pozwalamy swobodnie zwisać. Wykonujemy ok. 40 takich „podwinięć”.
  
Moje ulubione ćwiczenie – unoszenie pośladków.


Kładziemy się na plecach i unosimy miednicę do góry – możemy podłożyć pod nią poduszki lub oprzeć się o kanapę, krzesło, ławkę. I tak sobie leżymy ok. 15-20 minut, 2-3 razy dziennie. Można do tego głaskać się po brzuchu, w kierunku, w którym miałby nastąpić obrót.

Po tym ćwiczeniu najlepiej zrobić od razu drugie ćwiczenie, w którym siadamy na złączonych stopach z szeroko rozstawionymi kolanami i opieramy się na łokciach pochylając do przodu, tak by miednica była wyżej niż nasz brzuch.


Więcej ćwiczeń znajdziecie w linkach pod wpisem.


Dodam jeszcze, że można próbować z muzyką, przykładając źródło dźwięku do podbrzusza. Albo z latarką. Nakreślając nią kierunek obrotu. 


Słyszałam również o technice Bowena, aczkolwiek nie próbowałam.


Jeżeli zaś chodzi o interwencje medyczne – praktykuje się obrót zewnętrzny, który wykonuje doświadczony położnik poprzez powłoki brzuszne, monitorując dziecko przez usg. Wykonuje się go raczej pod koniec ciąży, ponieważ taka ingerencja może wywołać poród.


No i chyba najważniejsze – wizualizacja i rozmowa z Waszymi maluszkami. 


Wyobrażając sobie obrót i jednocześnie mówiąc do dziecka, głaszcząc brzuch, myślę, że możemy dojść z nim do porozumienia. No chyba, że jest uparte. 


Gdybym była lekarzem i miała wypisać receptę, znalazłoby się na niej pozytywne myślenie i nie martwienie się. Trudno o rozluźnione ciało, kiedy psychika generuje napięcia.


Zatem przede wszystkim te dwa specyfiki, a cała reszta wedle uznania.


Niebawem dowiecie się, jak to było u nas.


A my czekamy na Wasze historie.


Miłego tygodnia. :)


Podpisano: Nomatka

Źródła:


https://www.youtube.com/watch?v=pteEYX8zwWc